Czy nowy podatek paliwowy uderzy kierowców po kieszeniach?

 

Nowy podatek paliwowy, który jest częścią nowej ustawy o biokomponentach i biopaliwach przeszedł przez głosowanie sejmowe w środę 6 czerwca.

Rząd zapewnia, że nowa ustawa ma zadbać o środowisko. Opozycja kontruje, że jest to tylko nowy sposób na sięganie do kieszeni kierowców.

Nowela ustawy wprowadza między innymi tzw. „opłatę emisją od paliw”, która teoretycznie podnosić będzie cenę paliw o 10 groszy brutto za litr.  Opłata ta ma zostać przeznaczona na np. Fundusz Niskoemisyjnego Transportu czy Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Dzięki niej mają rozwijać się paliwa alternatywne używane w transporcie, takie jak: energia elektryczna, CNG, LPG czy wodór, co w teorii ma pozwolić ograniczyć emisję i smog.

Rząd prognozuje, że nowa opłata pozwoli zebrać 1,7 mld złotych, z czego Fundusz Niskoemisyjnego Transportu ma dostać 340 milionów zł, co przełożyć się ma wzrost zysków FNT rzędu 6,75 miliarda zł w ciągu dekady.

Poza tym ustawa będzie umożliwiała samorządom tworzenie stref czystego transportu w miastach. Będą to strefy, gdzie ruch pojazdów z napędem tradycyjnym zostanie ograniczony poprzez pobieranie opłat. Ustawa reguluje wysokość opłat tak, by nie była wyższa niż 2,50 zł za godzinę, a jej pobieranie możliwe będzie w godzinach 9-17. Zrezygnowano dzięki temu z dobowej opłaty, której wysokość wynosić miała 25 złotych.

Za nowelą ustawy o biokomponentach i biopaliwach ciekłych głosowało 231 posłów, przeciw było 199, wstrzymało się dwóch.

Aby uspokoić kierowców, niektóre koncerny paliwowe, w tym m.in. Orlen zapewniły, że ciężar dodatkowe opłaty weźmie na siebie.

Pozostaje więc pytanie, czy w takim razie ta podwyżka będzie dla kierowców bardzo odczuwalna? Przekonamy się w 2019 roku.